– W pierwszej rundzie rozegraliśmy 15 meczów i niestety nie udało nam się nic wygrać, choć stoczyliśmy bardzo wyrównaną walkę z zespołem z Bielska-Białej, z którym przegraliśmy 4:6, a można było przynajmniej zremisować z Chróścicami czy Ruchem Pniów, gdzie przegrywaliśmy w tym samym stosunku punktowym – mówi szkoleniowiec.
Zważywszy na młody wiek zawodniczek klubu z Pszczyny, porażki mogą mieć na ich dyspozycję bardzo różny wpływ. - Dziewczyny są bardzo zmobilizowane i ambitne. To sprawia, że przejmują się meczem i często będąc pod dużą presją nie grają na swoim poziomie. To dla nas poligon doświadczalny. Niektóre charaktery się mobilizują, a inne są paraliżowane. Zarówno dla mnie jak i drużyny to doświadczenie, jakby trening mentalny. Żeby wznosić się na wyższy poziom, musimy ciągle pracować nad udoskonaleniem siebie. Na to potrzeba jednak sporo czasu – tłumaczy Janusz Friebe.
Czy są szanse na to, żeby pszczynianki w przyszłym roku również rywalizowały w II lidze? – Będący bezpośrednio przed nami LUKS Korfantów ma siedem punktów, więc żeby wygrać musimy wygrać kilka spotkań. Pojawił się nawet pomysł, żeby ściągnąć doświadczoną zawodniczkę na drugą rundę, ale to byłoby na siłę. Jeśli nie uda się własnymi siłami utrzymać, trzeba się pogodzić ze spadkiem za to będziemy grać swoimi zawodniczkami i to jest najważniejsze. Myślę, że wrócimy silniejsi po roku gry w III lidze – przekonuje trener tenisistek stołowych ULKTS-u Pszczyna. |